François R. Cambuzat i Gianna Greco tworzą Putan Club od dekady. W tym czasie kilka razy objechali świat docierając ze swoją muzyką do miejsc, o których inni nawet by nie pomyśleli. Jak to zrobili? Na początku spisali swój manifest, swoje credo. A potem wzięli się do pracy. (English version below)
Zanim zagraliście razem pierwszy dźwięk jako Putan Club, spisaliście manifest. Cóż za niecodzienny początek.
François R. Cambuzat: Oboje graliśmy wcześniej w innych zespołach i byliśmy zmęczeni kiepską organizacją pracy, przerostem ego, arogancją. Dla nas to było jasne, że zrobimy to z miłości do muzyki, ale również dla ludzi. Więc zdecydowaliśmy, że musimy być bardzo, bardzo, bardzo dobrze zorganizowani i musimy spisać nasze zasady. Tak to się zaczęło.
Punkt pierwszy dotyczył płyt i ich nie wydawania. Przeważnie zespoły wypuszczają ok. 2 tysięcy sztuk albumów, które lądują ostatecznie pod łóżkami. A kiedy coś robisz, musisz być za to odpowiedzialny. Najczęściej za wydawnictwami stoją wytwórnie, a o nich nie mamy dobrego zdania, ale wiążą się także z zanieczyszczeniem i masą plastiku. Te płyty musisz sprzedać albo rozdać, ale coś z nimi musisz zrobić. Po wydaniu płyty zespół gra 40 koncertów i tyle, ale wkrótce wszystko zacznie się od nowa.
W kolejnym punkcie mówicie o mediach, które wysyłacie do piekła. A przecież wszyscy chcą w nich być.
François: Właśnie dlatego my tego nie chcemy: bo wszyscy chcą, żeby media o nich mówiły. Tv, radio, ziny, media społecznościowe… wszyscy razem. Ale dziś nikt nie mówi o muzyce, chodzi tylko o plotki. Unikamy mediów tak bardzo jak tylko możemy.
Dlaczego więc rozmawiacie ze mną?
Gianna Greco: Bo Ula z Ladies & Gentelman Booking (organizatora koncertów Putan Club w Polsce – przyp.red.) zapytała nas, czy chcemy. Znamy ją i ufamy, że ona zna tylko dobrych ludzi (śmiech).
Czy więc dlatego jesteście nazywani komórką oporu? Bo jesteście przeciwko wszystkiemu i wszystkim?
François: Nie, nie przeciwko wszystkim. Jesteśmy dla ludzi, ale przeciwko przemysłowi muzycznemu.
Ale jesteście jego częścią czy tego chcecie czy nie.
François: To prawda, jesteśmy. W kapitalistycznym świecie musisz płacić rachunki, a ja pomagam mojej córce opłacać studia. Nie da się uciec przed pewnymi zasadami, nie jesteśmy głupi. Można za to szukać swojej drogi i unikać tego, co robią inni tak bardzo, jak tylko się da.
Dlatego też dodaliśmy do naszego manifestu kolejny punt dotyczący agencji. One przekonują cię, że bez nic nie zarobisz na rachunki. To nieprawda, ale musisz być świetnie zorganizowany, by uniknąć podpisania z nimi kontraktu. My nie mogliśmy liczyć na pomoc ze strony agencji, ale w pewnym momencie potrzebowaliśmy, by ogarnąć biurokrację, papierki i tym podobne. Booking i promocję robimy sami – dlatego gramy 120 koncertów rocznie: od wielkich festiwali do malutkich klubów. Miejsce tak naprawdę nie ma znaczenia, liczy się tylko muzyka. Życie jest bardzo krótkie, musisz marzyć na poważnie. Zdarzały się miesiące, kiedy nie mieliśmy z czego zapłacić rachunków.
A muzyka była waszym jedynym sposobem na życie.
François: Tak, do samego początku. I z tego głupiego powodu, grałem z innymi gdy byłem dzieciakiem. Byli ode mnie starsi, mieli pracę i w końcu po dwóch, pięciu, dziesięciu latach porzucali muzykę. Przyzwyczaili się do posiadania pracy i pieniędzy pojawiających się regularnie co miesiąc. W takich przypadkach nie jesteś kreatywny. A kiedy nie wyczekujesz grania, muzyka staje się bardziej twoim hobby. A ja naprawdę chciałem grać i podróżować najdalej, jak tylko się da. Owszem, to pole działania dla agencji, ale one nie wyślą cię do środkowej Azji czy Afryki, bo tam nie ma pieniędzy. Gramy na dobrze płatnych festiwalach, a potem możemy jechać do krajów, w których nasze wynagrodzenie jest równe miesięcznej wypłacie jego mieszkańców.
Gianna: Koncerty są naszym Spotify. Nie znajdziesz naszej muzyki na żadnej platformie streamingowej, jest jedynie na YouTube i Bandcampie. Żeby ją znaleźć musisz być ciekawski. A ludzie są dziś leniwi. Nie widzę obecnie żadnego interesującego magazynu muzycznego. Na okładce jest PJ Harvey, ale co jest w środku? Same plotki.
Kiedy byłam mała szukałam nowej muzyki. Prosiłam znajomych, którzy kupowali magazyny, by potem mi je dali. Czytałam je od deski do deski. Teraz masz tylko algorytmy, które podsuwają Ci losowo muzykę. Nie wkładasz w to żadnego wysiłku.
François: „The Wire” jest ok, nie tak, jak kiedyś, ale wciąż w porządku. I istnieje mnóstwo internetowych zinów, które wykonują świetną robotę, choć nie zarabiają żadnych pieniędzy.
Czy nie prościej byłoby, gdybyście działali tak, jak inni?
François: Kiedy miałem ok. 18 lat, podpisałem kontrakt z Virgin i doświadczyłem tego, co nazywasz prostszą drogą. Owszem, jest łatwiej, ale wciąż jesteś traktowany jak jeden pośród wielu, jak głupek. Mówią ci: wejdź na scenę i graj. Ale z nimi nie pojedziesz do Uzbekistanu. Zerwałem ten kontrakt tak szybko, jak tylko mogłem.
Jak już powiedziałem, wkrótce wszyscy będziemy martwi. A ja jestem bardzo zadowolony z mojego życia. Gdybyśmy podpisali kontrakt z Mute czy Virgin, nigdy nie zagralibyśmy tam, nawet gdybyśmy chcieli. Nie wolno.
Jesteście też przeciwko religii, przeciwko polityce…
François: Nie przeciwko samej religii, ale tej ustrukturyzowanej.
Gianna: Nie wierzymy w nic, ale ludzi, którzy wierzą darzymy ogromnym szacunkiem. Jesteśmy przeciwko strukturom, które mówią ci, co masz robić. To teraz dzieje się w Polsce, to samo jest we Włoszech.
Ale zorganizowana religia została stworzona przez ludzi, a Wy nie jesteście przeciwko nim.
François: Absolutnie nie!
Gianna: Te struktury sprawiają, że toniemy. Oni mówią ci co myśleć i co robić. Mówią ci, że pracujesz, by mieć pieniądze. A dlaczego nie po to, by być szczęśliwym?
Czy chcielibyście, aby Putan Club był przykładem dla innych jak w organiczny sposób budować karierę?
François: Tak. Nie uważamy, że muzycy są lepszymi ludźmi niż inni, bo potrafią zagrać dwa akordy. Potrzebujemy siebie nawzajem – ja np. nie potrafię upiec chleba. Jasne, możesz wszystko zrobić sam, ale musisz pamiętać, jakiego nakładu pracy to wymaga. Łatwiej jest pracować w biurze niż być muzykiem. Ale jeśli chcesz, by muzyka była twoim sposobem na życie, nie może pozostać tylko hobby. Cóż, szanuję jeśli tak wolisz. Ale my chcieliśmy żyć z muzyki, co wymagało mnóstwa wysiłku. Żyjemy w kapitalistycznym świecie, ale to już inna historia (śmiech).
Gianna: Uwielbiamy dawać nadzieję innym, mówiąc, że wszystko jest możliwe. Nie sprzedajemy marzeń, jesteśmy szczerzy jeśli chodzi o poziom trudności tego, co robimy.
Mówicie nawet o byciu przybitym do krzyża.
François: W Azji i Afryce przekonaliśmy się, że muzyka ma rolę społeczną. Oczywiście taka jest też z zachodnim świecie, ale zapomnieliśmy o niej. Wydaje nam się, że jeśli zapłacimy, coś będziemy mieć zapewnione. W Afryce muzyka oznacza bycie razem i pomaganie sobie.
Nasza muzyka nie jest przyjemna dla wszystkich, wiemy o tym, ale dzielimy się naszymi kontaktami ze wszystkimi, którzy tego potrzebują i o nie poproszą. Ale zawsze podkreślamy, ze to jedynie początek: napiszesz 300 maili, ale dostaniesz odpowiedź na jednego. To matematyka. W ciągu kolejnego roku dostaniesz dwie lub dziesięć odpowiedzi i tak dalej. Nic nie jest zagwarantowane. Musisz pracować.
Gianna: Dobro, które możemy czynić pochodzi z dobra, jakie inni czynią dla nas. Ludzie prawdopodobnie nie zdają sobie z tego sprawy, ale po każdym koncercie otrzymuję dwa razy tyle ile daję. To jak lustro: widzisz odbicie tego, co rozsiewasz. Mogliśmy tego doświadczyć podczas pandemii. Tak wielu muzyków grało wtedy koncerty ze swoich pieprzonych kanap za pieniądze! My zorganizowaliśmy nielegalną trasę po mieszkaniach ludzi, którzy nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyli lub nie mieli nawet imprezy urodzinowej. Dziękowali nam za to. Takiego uczucia nie dadzą ci żadne pieniądze.
François: Zawsze chodzi o społeczną rolę muzyki. To strasznie smutne, jeśli grasz dla pieniędzy albo by zaspokoić własne ego. To nie zadziała lub zadziała w jednym na tysiąc przypadków. Czasami jesteśmy zapraszani do jury w konserwatoriach, gdzie widzimy ludzi bardzo dobrze grających, ale nie okazujących żadnych emocji.. Muzyka jest świetna, ale mimo wszystko to śnięta ryba. To jest ta społeczna rola. Dla niej zajmujemy się muzyką. Nieważne, czy mamy rację, szanujemy innych, ale jesteśmy po prostu szczęśliwi (śmiech).
Gianna: Podstawowe pytanie brzmi, co jako muzyk chcesz osiągnąć? Chcesz być sławny? Jeśli tak, nie patrz na nas, idź inną drogą i ciesz się życiem! Ale nie oczekuj tego ode mnie.
François: Naszym pierwszym sukcesem było zapłacenie rachunków. Och, muszę to jeszcze raz powiedzieć: za 30 lat nie będzie nas, ale cóż to było za życie! W ubiegłym roku graliśmy w Afryce, środkowej Azji, Kanadzie, Europie. Okazjonalnie gramy z innymi muzykami, którzy nie lubią być poza domem dłużej niż 10 dni. Tęsknią za rodziną i przyjaciółmi.
Gianna: I to nie oznacza, że my nie tęsknimy. Moja najbliższa przyjaciółka jest teraz w trudnej sytuacji i jeśli za 30 lat zapytasz mnie czy czegoś żałuję, powiem, że właśnie tego momentu, kiedy mnie nie było przy niej. To jest druga strona medalu. Na szczęście ona mnie rozumie i nie jest zła.
François: Moja mama choruję na Alzheimera i też mnie z nią nie ma. Nie mogę się nią teraz opiekować, bo to oznaczałoby, że musiałbym przestać pracować, co zasmuciłoby mnie. Nie wydaje mi się, żeby smutni ludzie potrafili czynić innych szczęśliwymi.
Żeby prowadzić takie życie, musicie robić wiele. Czy zawsze byliście tak perfekcyjnie zorganizowani?
François: Nie, kiedyś też byliśmy głupi. Zawsze powtarzamy: miej marzenia, ale rób to na poważnie. Więc marzyliśmy i robiliśmy błędy. Po drodze nauczyliśmy się jak ich nie powtarzać i jak nie zwalać winy na innych. Musisz zapamiętać, że 99% błędów to twoja wina (śmiech).
Czy postrzegacie swój sposób na bycie w branży muzycznej jako rewolucję?
François: Nie, tylko dla nas.
Gianna: To wielka osobista rewolucja!
François: Dla świata to jak twoja własna masturbacja – nie ma znaczenia.
Czyli nie jest możliwe, by zmienić sytuację i reguły?
François: By zmienić cokolwiek, musimy trzymać się razem. Możesz dawać ludziom nadzieję, pokazywać drogę, ale to nie wystarczy.
Gianna: Przez te 10 lat wspólnego grania poznaliśmy tak wielu ludzi, którzy przyznali, że daliśmy im przykład, że dzięki nam zmienili swoje życie. To dobrze. Ale my nie zmieniamy świata, pomagamy jedynie ludziom, którzy chcą wieść życie, o jakim marzą.
Gdyby ktokolwiek z wielkich wytwórni zgodził się podpisać kontrakt na naszych zasadach – to by była rewolucja! Wtedy pokazalibyśmy ludziom, ze nawet z tymi skurwysynami – wybacz mój język (śmiech) – można działać inaczej. Ale szczerze, to tylko strata czasu. Jesteśmy zszczęśliwi z tym, co mamy i robiąc to, co robimy.
Czy każdy zespół potrzebuje swojego manifestu?
François: Myślę, że tak. Nawet jeśli grasz dla pieniędzy, zapisz to. Bo za tym się opowiadasz. My przepisujemy nasz manifest na nowo co miesiąc (śmiech).
Jesteśmy dowodem an to, że bez wytwórni, bez agencji, bez płyt żyjemy podwójnym życiem. Każdy może tak zrobić, wszystko zależy od ciebie.
Gianna: Wszystko inne, to tylko strata czasu (śmiech)!
Before you played the first note you wrote a manifesto. What an unusual way to start a band.
François R. Cambuzat: We were coming from other bands and we were tired of the bad organization, huge egos, arroganceness. For us it was very clear that we are doing this for the love of music but also for the other people. So we decided that we need to be organised very, very, very well and we need to write down our rules. That’s how it started.
The first point was about not releasing any album. Usually band release around 2,000 copies which are finishing under the bed. When you do something, you need to be responsible for it. Usually there is a record label which stands behind it, of which we don’t have a good opinion, but also releasing an album is connected to pollution and plastic. When you got the copies, you need to sell them or give them away, but you need to do something. After a release, band plays like 40 concerts and this is done, but soon it will start again.
Second point was about the media – and you sent them to hell. Another unusual attitude, because everybody cares to be in media.
François: We don’t want to do it, because everybody is doing it – they want the media to talk about them. TV, radio, zins, facebook and instagram… all together. But nobody is talking about music nowadays, it’s all about gossips. We try to avoid media as much as we can.
Then why did you agree to make the interview with me?
Gianna Greco: Because Ula from Ladies & Gentelman Booking asked us if we want to do it. We know her and we are sure that she knows only good people (laughs).
Is this also why you are described as a cell of resistance? Because you are against almost everybody and everything?
François: No, we are not against eveybody, we are for the people, but maybe we are against music industry.
But you are a part of it weather you want it or not.
François: Yes, that’s true. In this capitalistic world you need to pay the bills, I help my daughter to pay for her University each month. You cannot escape some rules, we are not stupid. You just can try to find your way and try to avoid what everybody does as much as you can.
That’s why we also add the third point in our manifesto about the agencies. They tell you that without them you cannot pay the bills. This is not true, but you need to be well organized to avoid signing contracts with them. We couldn’t count on them, but we need them from time to time to do the bureaucracy papers and things. The booking and promotion we do by ourselves – that’s why we play 120 gigs a year: from huge festivals to very small places. We really don’t care about the place, we care only about the music. Live is very short, so you have to dream very seriuosly. In the past we had some months that we couldn’t pay the bills, when we don’t suceed.
And music was you only way for living.
François: Yes, it was, from the very start. And this for a stupid reason, because when I was a kid I was playing with other people. They were older than me, had jobs and finally, after playing for two, five, ten years they quit the music. They got used to having a job, having money that come every month. In that case you are not really creative. And if you are not really looking forward to play, then it’s more like a hobby. And I really wanted to play and to travel as far as possible. It is connected with the agencies, because none of them will send ou to central Asia or to Africa, because there is no money. We play well-paid festivals and then we are able to go to countries when our payment is equal to their monthly salary.
Gianna: Concerts are our Spotify. You cannot find our music on any streaming platform, you can on YouTube or on bandcamp, but do do it you need to be curious. People now are lazy. I don’t see any music magazine now that could be intresting. You got PJ Harvey on the cover, but wht’s inside? All gossips.
When I was a kid I was looking for new music. I asked my friends who was buying magazines to give it to me later. And I was reading them from the start to the end. Now you got only algoritmes who give you random music. This is not your effort.
François: „The Wire” is still ok, not as good as before, but still ok. There are still many web zines which are not earning any money, but doing great job.
Wouldn’t it be easier for you to do your thing like the others?
François: When I was young, around 18, I signed with Virgin and I experienced the easier way like you said. It’s easier for you but you are treated like one among the others, like the stupid one. They tell you: go on stage and play. But you don’t go to Uzbekistan. As soon as I could I resigned the terrible contract I signed before.
Like I said, we’ll be dead soon. And I am so happy with my life. If we would sign with Mute or Virgin, we would never play here, even if you wanted. You’re not allowed.
You are against politics as well, against religion…
François: Not against religion itself, against the structured religion.
Gianna: We don’t believe in nothing, but we got a huge respect for people who are believeing in something. We are only against the stuctures which tells you what to do. You can see it right now in Poland, we got the same in Italy.
But those structures were created by people and you are not agianst people.
François: No, not at all!
Gianna: Because of those structures we are going down. They tell you what to think and what to do. They tell you that you have to work for money. And why not for happiness?
Do you want to give others an example that building a career in an organic way is possible?
François: Yes, we do. We don’t think that musicians are better than others because they can play two chordes. We need each other, because I don’t know how to make bread for example. And yes, you can do everything on your own, but need to remember that it takes a lot of work. It is much more easier to work in an office than to be a musician. But if you want to live from that, it cannot be just a hobby. Well, I totally respect that. But we want to make it our way of living, so we know that it takes a lot of effort. We all live in a capitalistic world, but that’s another story (laughs)
Gianna: We love to give hope to people, saying that everything is possible. We don’t sell dreams, we are quite honest on the deficulticty of what we’re doing.
You are even saying about being nailed to a cross.
François: In Asia and in Africa we learned that music has a social role. Of course it also works in Eastern world, but we forgot about it. We think that we pay, and it is for granted. In Africa music means being together, helping each other.
Our music is not pleasant for everybody, we know that, but we also share our contacts with everyone who needs it and asks us to. But we always underline that this is just the beginning: at first you write 300 emails and only one would be answered. It’s mathematical. In a year it will be 2 or 10 and so on. But nothing is for granted. You need to work.
Gianna: The good that we can do comes from the good the others do for us. People probably don’t know that, but after every concert I’m getting a double. It’s kind of mirror game: you are spreading things and those things are reflected. We really could experience that in a covid time. So mamy musicians played their concerts on their fucking sofas for money! We organized an illegal tour at homes for people who never had that experience or even birthday party. People were saying „thank you” to us. This is the feeling that money cannot give you .
François: It’s always about the people and the social role of music. If you are doing music for money or for your ego it’s so sad. It will never work or work in one for thousands of musicians. Sometimes we are asked to judge in conservatories and we see people on stage who play very well but often don’t show any emotions. Music is great but it’s like a dead fish. This is this social role. We are in music for it. It doesn’t mean that we are right, we got respect for the others, but we are so happy to do it (laughs)!
Gianna: The main question is what do you want to do while being a musician? Do you want to be famous? Then don’t look at us, go opposite, go other way, enjoy your life! But this is not my way.
François: The first big success for us was to pay the rent. Oh, I need to say it again: in 30 years we will be dead, but what a life a had! Last year we were touring Africa, central Asia, Canada, Europe. Sometimes we have some musicians with us and they don’t like to travel more then 10 days. They are missing their families and friends.
Gianna: This doesn’t mean that we don’t miss them. My dearest friend is fighting the big thing now and if in 30 years you will ask me if I regret something, I would say that I regret this moment not being with her. This is the other side of this medal. But she undestrstands me and she is not angry.
François: My mother has Alzheimer disease and I’m not with her, I cannot take care of her because I would have to stop working which would make me very sad. But I really don’t know if sad people can make other people happy. I don’t think so.
But to do what you are doing you have to do a lot of things. Were you always so perfectly organised?
François: No, we were just stupid as well. We always say: keep on dreaming, but very seriously. So we were dreaming and making mistakes. But on the way, we learned not to repeat them and not to put guilt on the others. You need to learn that 99% of mistake is your fault (laughs)
Do you consider your way of being in a music industry as a revolution?
François: No, not in general. For us only.
Gianna: It’s a big personal revolution!
François: For the world is like an onanism – not a big deal.
So it’s not possible to change the situation, rules of the world?
François: To change it, we need to be together. You can give hope to people, you can show the way, but it’s not enough.
Gianna: In those 10 years we are playing together we meet so many people and they told us that we gave an example „and thanks to you I changed my life”. That’s good. But we are not chnaging the world, we are helping people who want to have life they are dreaming of.
If someone from the biggest companies would agree to sign the contract on our terms – that would be a revolution! Then we would show the people that the other way is possible even with these motherfuckers – sorry for my french (laughs). But honestly, this is just a waste of time. We are happy with what we have and with what we do
Does every band need thair own manifesto?
François: I guess yes, they do. Even if you are here for the money, write it down. Because you are standing for us. We are re-writing ours every month (laugs).
We are the proof that without company, without agencies, without almost no recordings we are living two lives. Everybody can do and it’s only up to you.
Gianna: Other things are just a waste of time (laughs)!